środa, 10 marca 2010

Π Prawdy

Pojedyncze promienie słońca wpadające przez małe okno rozświetlały izbę delikatnym, plastycznym światłem. Jasne ściany optycznie powiększały pomieszczenie, w którym był Szymon. Siedział na drewnianej, porysowanej podłodze i myślał. Od niedawna rozważał sprawy związane z harmonią. Zastanawiał się, co powoduje, że każdy człowiek dąży do szczęścia i spokoju, do wewnętrznego ładu. Może jego myśli były spowodowane ostatnim spotkaniem z Szamanem? Szymon czuł się źle, był przygnieciony Tajemnicą Wiary. Bał się o niej myśleć, gdyż była to Wiedza Zakazana, znana tylko przez Szamanów oraz najwyższych kapłanów, którzy (według opowieści starca) nauczają w dalekich krajach.
Siedział nieruchomo, jakby wsłuchując się w ciszę, nie chcąc jej zmącić jakimkolwiek ruchem.
Wstał. Odruchowo otrzepał ubranie i podszedł do okna. Ogarnęło go dziwne uczucie, był zirytowany. Nagle chciał zmącić ciszę, przerwać harmonię, po prostu coś zrobić.
Otworzył okno. Pomieszczenie wypełniło się chłodem. Mężczyzna zamknął oczy i lekko rozchylił wargi, jakby chciał chłodnym powiewem zburzyć harmonię również we wnętrzu swojego ciała.
- Szymonie- nagle usłyszał czyjś głos - wyjdź, proszę.
Nie musiał się zastanawiać, do kogo należą wypowiadane słowa. Wiedział to już wcześniej, gdy osoba nabierała powietrza do płuc, chcąc coś powiedzieć. Szymon wziął głęboki wdech i otworzywszy drzwi swojego domostwa, stanął przed Szamanem. Starzec stał przed chatą w długiej, ciemnej szacie z nieznanego materiału, który niegdyś sprowadził z dalekich krajów. Z jego twarzy można było wyczytać, że jest zakłopotany i zmartwiony. Szymon wiedział, że o niego chodzi.
- Czy dobrze się czujesz? – zapytał starzec.
- Nigdy nie czułem się lepiej - odpowiedział mężczyzna uśmiechając się sztucznie. – Spójrz na tę trawę, słońce, spójrz na ludzi. Od razu widać, że nadchodzi wiosna. Jak można czuć się źle?
- Cieszę się – oznajmił po chwili Szaman i odszedł bez pożegnania.

Ta wizyta nie była dla Szymona dziwna. Spodziewał się jej. Znał Szamana i wiedział, że przyjdzie by sprawdzić, jak czuje się po zgłębieniu Tajemnicy. Zawsze troszczył się o nas, śmiertelników.
Wioska tętniała życiem. Ludzie miłowali się nawzajem, może dlatego, że nigdy nie zaznali nienawiści. Starzec zawsze pilnował, by w ich domach gościła miłość. Sformułował kilka Zasad, które miały pomóc w utrzymaniu równowagi. Ludzie bali się je złamać, gdyż nie znali pojęcia kary i bali się go. Szaman jednak wiedział, że Dobroć jest siostrą Zła. Prędzej, czy później, do tego raju na ziemi przybędzie Jego cząstka, która ogarnie całą Ziemię i jej ludzi. To było najgorsze.

Ciężar Tajemnicy ciągle rósł. Mężczyzna miał wrażenie, że któregoś dnia tak po prostu go przygniecie, pozostawiając po nim tylko kilka wspomnień w umysłach wieśniaków. Postanowił się pomodlić. Był największym wyznawcą Szamana, modlił się gorliwie i długo. Tak było również tego dnia.
Zbliżał się wieczór, a słońce powoli układało się do snu pozostawiając po sobie jeszcze słabą smugę ciepłego, miękkiego światła. Szymon wyjął spod łóżka zakurzoną książkę, którą niegdyś podarował mu starzec na znak miłości i szacunku. Nauczył go również czytać, by mężczyzna mógł w każdej chwili wrócić do tysięcy liter zapisanych na starym, pożółkłym już papierze.
Księga otworzyła się na jednej ze stron, które często przeglądał. Było tam zamieszczone sześć niezłomnych Zasad, które swego czasu sformułował Szaman, by utrzymać ład w wiosce.
1. Nie ufaj obcym ludziom, którzy mogą wyrządzić Ci krzywdę. Nie daj się zwieść, bądź silny. 2. Nie przekraczaj rzeki. 3. Nie zabijaj. – tak brzmiała połowa z Zasad, których miał przestrzegać każdy wieśniak. Szaman opowiadał o tym, że ludzie z dalekiego kraju wierzą w coś, czego istnienia nie da się udowodnić. Nazwali to Bogiem. Bóg zesłał na Ziemię przykazania, których ludzie muszą przestrzegać, by dostąpić zbawienia. Starzec uznał, że to dobry pomysł i zwyczajnie ściągnął, a my wiedzieliśmy, że to jest Dobre.
Gdy słońce usnęło, Szymon wyszedł z chaty i udał się na spacer brzegiem rzeki. Często to robił, lubił czuć się blisko granicy. Miał wtedy dwa pragnienia: przedostać się na drugi brzeg i zgłębić Tajemnicę Lasu oraz pozostać wiernym przykazaniom i być silnym. Ten spacer był dla niego sprawdzianem. Szymon więc często się sprawdzał. Gdy szedł w kierunku rzeki, mijał dom jednej z jego dobrych znajomych. Była żoną jego najlepszego przyjaciela, a na imię miała Ita. Siedziała przed domem, wpatrując się w gwiazdy tak namiętnie, jakby były literami tworzącymi frapującą powiastkę na niebie. Jednak Ita nie potrafiła czytać.
Szymonowi wydawało się, że kobieta spojrzała na niego, lecz gdy odwrócił się do niej, nadal patrzyła w gwiazdy.


Pukanie, a wręcz walenie do drzwi, wybudziło mężczyznę z głębokiego snu. Słońce również się budziło, jednak powoli, nigdzie się nie spiesząc. Przetarł oczy, wstał i udał się do drzwi, by sprawdzić, kogo niesie o tej porze. Gdy odchylił je lekko, zauważył, że przybyła do niego Ita. Przez głowę przemknęła mu niepokojąca myśl, że stało się coś złego. Otworzył drzwi na oścież i zaprosił kobietę do środka. Była zdenerwowana, wręcz kipiała gniewem. Wyglądała, jakby chciała wyjąć z kieszeni nóż i wbić go w klatkę piersiową Szymona. Wpatrywała się w niego bladoniebieskimi oczami, sprawiając, że po ciele mężczyzny przebiegał straszliwy dreszcz. Żadne z nich nie wydobyło z siebie słowa, w izbie panowała cisza, a słychać było tylko ciężki oddech Ity.
- Moje owce… Zabiłeś moje owce! – wykrzyknęła kobieta, rzucając się na mężczyznę z pięściami. Szymon jednak był silniejszy i łapiąc kobietę za nadgarstki, zaczął ją uspokajać.
- Nie dotknąłem żadnej z Twoich owiec. Nie byłem nawet w Twoim ogrodzie!
- Widziałam, jak kręciłeś się tam wczoraj w nocy! Przeczuwałam, że stanie się coś złego. Wyszłam przed dom i przesiedziałam na ganku całą noc, pilnując porządku. Jednak Tobie udało się zabić moje owce! – Ita denerwowała się coraz bardziej, próbując wyrwać się z silnego uścisku mężczyzny.
- Opanuj się, kobieto! – powiedział głośno Szymon, po czym mocno pchnął niewiastę przed siebie. Nie chciał tego robić, nagle ogarnęło go uczucie, że zrobił coś, czego nie zrobił nikt inny. Jeszcze nigdy nie doświadczył takiego wrażenia. –Przepraszam. – wyszeptał, po czym odwrócił się.
Zamknął oczy, jakby to miało pomóc mu w odreagowaniu. Nagle poczuł przeszywający ból w plecach. Upadł na podłogę, tracąc na chwilę kontakt ze światem. Gdy udało mu się przewrócić na plecy, co było bardzo bolesne, ujrzał stojącą nad sobą zapłakaną kobietę. Z wielkim trudem wstał, po czym spojrzał Icie głęboko w oczy.
- Przepraszam - wyszeptała.
Szymon uderzył ją w twarz. Na początku lekko. Gdy zrobił to pierwszy raz, poczuł chęć powtórzenia uderzenia i wymierzył kobiecie drugi cios. Po chwili Ita upadła, a mężczyzna zaczał ją kopać, sprawiając jej dotkliwe obrażenia. Zachowywał się, jakby wpadł w szał, głośno krzyczał, zadając przy tym ból swojej przyjaciółce.

Kobieta czuła się fatalnie. Z jej ust i nosa sączyła się gęsta krew. Czuła na sobie dziesiątki jeszcze niewidocznych siniaków. Każde kopnięcie dostarczało jej boleści, lecz teraz przestała je odczuwać. Wiedziała, że jej Kamień Życia skruszył się. Czuła każdy krok śmierci, która stąpała ku niej coraz pewniej. To był koniec.

Szymon wybudził się z morderczego szału i spojrzał na swoje dłonie, które przed chwilą wyrządziły tak wiele Zła. Swój wzrok przeniósł na kobietę leżącą na jego drewnianej podłodze w kałuży krwi. Wiedział, że musiał coś z nią zrobić. Po jego policzku spłynęła samotna łza. Mężczyzna nigdy wcześniej nie płakał. Był szczęśliwy. Teraz wiedział, że nadszedł czas, gdy Dobro musi zrównoważyć się ze Złem. Lecz dlaczego on?
Czarownik zawsze powtarzał, że myśli, które przychodzą do głowy jako pierwsze, zawsze są najlepsze. Zatrwożony mężczyzna pomyślał o wrzuceniu ciała kobiety do wody, więc postanowił udać się nad rzekę. Był zdezorientowany, ledwo trzymał się na nogach. Pod wpływem strachu i poczucia winy zrobił się blady. Podniósł Itę i wybiegł z chaty. W duchu dziękował, że była wczesna godzina, ponieważ o tej porze ludzie śpią i nikt nie kręci się po wiosce.
Mimo to mężczyzna biegł. Gdy dotarł na miejsce zapłakał cicho i położywszy kobietę na Ziemi, zepchnął ją do wody. Chciał to zrobić jak najszybciej, chciał obudzić się z tego koszmarnego snu.


- Wiesz, cieszę się, że wszystko wróciło do normy. Minął rok, od kiedy zginęła Ita. Wciąż jednak nie wiemy, co stało się naprawdę. Może to i lepiej – powiedział Szaman pewnego wiosennego południa, gdy siedział z Szymonem na ganku jego chaty.
- Może to i lepiej – powtórzył mechanicznie Szymon, wpatrując się ze skupieniem w jeden punkt na Ziemi.
- Jak się czujesz?
- Niezbyt dobrze. Myślę, że gorączka wraca. Czy mógłbym udać się na spoczynek? Czuję coś tu, w środku- powiedział mężczyzna, ręką wskazując miejsce, w którym znajduje się serce.
- Tak, idź. Przyjdę wieczorem.

Nie tylko Szaman przyszedł wieczorem do chaty Szymona. Byli tam także wieśniacy. Oczywiście nie wszyscy, gdyż nie zmieściliby się w tym małym domku. Ludzie wiedzieli, że Kamień Życia mężczyzny skruszył się. Kobiety płakały, a mężczyźni stali ze spuszczonymi głowami, modląc się. Gdy wszyscy rozeszli się do domów, starzec usiadł wygodnie przy łóżku chorego i wpatrywał się w niego.
- Pier – powiedział cicho mężczyzna.
- Tak? – odpowiedział Szaman, jakby ożywiając się.
- Ita nie zaginęła.
- Wiem.
- Zabiłem ją, łamiąc przy tym dwie Zasady. Nie chciałem tego zrobić. Coś mi kazało.
- Wiem.
- Przyszła i oskarżyła mnie o zabicie owiec, ale ja tego nie zrobiłem…
- Wiem– po raz trzeci powtórzył Szaman ze stoickim spokojem.
- Skąd to wiesz? – zapytał z trudem zdziwiony człowiek.
- Szymonie, od początku wiem, że to Ty. Wiedziałem już wtedy, gdy zdradzałem Ci Tajemnicę Wiary. Jesteś moim największym wyznawcą, Twoja wiara jest bardzo silna, więc to właśnie z Tobą postanowiło zmierzyć się Zło. Poddałeś mu się, lecz to zrozumiałe, bowiem nic innego nie mogłeś zrobić. Prędzej, czy później, dopuściłbyś się innego złego czynu. Zboczyłeś na moment z Dobrej Drogi, jednak wiedziałem, że wrócisz. Wiedziałem też, że przyznasz się do swojego czynu, gdyż człowiek jest istotą, która idzie za Prawdą. Prawda jest jedna, niezmienna i stała. Każdy człowiek czuje, że musi przy niej trwać, nawet, gdy przez chwilę znajdzie się na innej Ścieżce Życia. Umrzesz, jak każda inna istota ludzka i wiesz, że zdarzy się to niedługo. Nie martw się jednak, Twoje oczy nie po raz ostatni widzą ludzi. Przez cały czas będziesz się im przyglądać pilnując, by trwali przy Prawdzie – powiedział Szaman.
Uśmiechnął się, po czym opuścił chatę mężczyzny.


Szymon siedział i wpatrywał się w Ziemię. Była prawie okrągła, zielononiebieska i ogromna. Nie tak duża, jak Jowisz, którego miał za plecami, jednak również okazała. Zatrzepotał skrzydłami, ponieważ uwielbiał to robić. Czuł się wtedy bardzo potężny. Był na najniższym szczeblu Drabiny, miał jednak doświadczenie z ludźmi. Sam Archanioł podziwiał go za jego wiedzę.
Szymon sprawował pieczę nad zabieganymi ludźmi, którzy czasem nawet nieświadomie, przeczyli Prawdzie. Za każdym razem dziwił się, że jest ich tak dużo.
Pomagał ludziom wrócić na Dobrą Drogę, gdy popełniali błędy. Pomagał im zrozumieć, że Prawda jest jedna, stała i niezmienna.

I P