środa, 5 maja 2010

Zimowe wakacje

W te ferie zimowe byłam w Zakopanem. Z reguły w wolne dni korzystam ze śniegu i jeżdżę na nartach. W tym roku było inaczej. Prawie w ogóle nie chciało mi się jeździć. Robiłam ciekawsze rzeczy.

Zima w górach jest piękna. Non stop wędrowałam i podziwiałam piękno przyrody. Głownie doliny, Chochołowską, Białego, Strążyską.

Może zacznę od Doliny Chochołowskiej. Po pierwsze jest piękna i bardzo długa. Do schroniska, w jedną stronę jest aż dziewięć kilometrów.
Nam to nie przeszkadzało, do doliny poszłam z siostrą i babcią. Pomimo mrozu i długiej drogi nie zrezygnowałyśmy ze spaceru.

Wyruszyłyśmy około jedenastej. Miałyśmy wielkie szczęście, gdyż była piękna pogoda. Widziałyśmy wszystkie góry. Na trasie było też dużo innych turystów( korzystali z pięknej pogody).
Podczas wędrówki oglądałyśmy niesamowite widoki(nigdy nie byłam w dolinie, jak jest słońce): zamarznięte wodospady, drzewa przysypane śniegowym puchem, aktywne potoki i strumienie. Było także dużo kuligów(biedne konie:)
Kiedy doszłyśmy do schroniska, była druga po południu. Byłyśmy odrobinę zmęczone, ale bardzo głodne. Zjadłyśmy, odpoczęłyśmy i obeszłyśmy schronisko. Po trzeciej zaczęłyśmy wracać. Po drodze odwiedziłyśmy kapliczkę, gdzie według legendy brał ślub Janosik. W drodze powrotnej było więcej widoków, ponieważ zachodziło powoli słońce i wszystko było tak pięknie oświetlone. Około piątej byłyśmy już przy parkingu. Zmarzłyśmy, zbliżał się wieczór.
I tak zakończyła się nasza wędrówka po Dolinie Chochołowskiej.

Kolejną, była Dolina Strążyska.

Dzień się zaczął normalnie. Wstałyśmy, babcia postanowiła, że zrobimy sobie spacer.
Tak jak poprzednio wyruszyłyśmy około jedenastej. Tym razem dziadek nas nie musiał podwozić, bo z naszego hotelu było dwadzieścia minut do parkingu przy wejściu na trasę. Przed dwunastą byłyśmy już na trasie. Nie było tam wielu turystów, gdyż ta dolina jest o wiele mniejsza od Doliny Chochołowskiej.
Zaczęłyśmy iść drogą pod Reglami. Stamtąd było widać trasę narciarską i Zakopane.
Droga była bardzo wąska i śliska, no ale przez pół godziny doszłyśmy do kasy biletowej przy wejściu do Doliny Kościeliskiej, gdzie było już więcej ludzi, nawet wycieczka szkolna.
Kupiłyśmy bilety i weszłyśmy na trasę. Do schroniska była godzina drogi.
Widoki w tej dolinie były zupełnie inne niż w Chochołowskiej. Nie było widać tylu szczytów, ponieważ las był bardzo wysoki. I tak było cudownie. Zamarznięte wodospady. Po oblodzonej skale wspinał się jakiś mężczyzna, oczywiście z zabezpieczeniem.
Po godzinie byłyśmy już w schronisku albo raczej przy. Schronisko było bardzo małe, ale bardzo przytulne.
Z schroniska było widać góry. Mnie i mojej siostrze spodobały się tak bardzo, że stwierdziłyśmy iż Dolina Strążyska jest najpiękniejsza.
Oczywiście zjadłyśmy, napiłyśmy się gorące czekolady.
Po godzinie zaczęłyśmy wracać. Jak szłyśmy do doliny, to miałyśmy jeszcze później iść do Zakopanego, ale byłyśmy już tak zmarznięte, że zadzwoniłyśmy do dziadka i wróciłyśmy do domu.

Ostatnią była dolina Białego

W tej dolinie miałyśmy najwięcej przygód. Wyszłyśmy o tej samej godzinie co zawsze. Przeszłyśmy drogą pod Reglami, tym razem dłużej, gdyż dolina białego była dalej. Tym razem nie dość, że było zimno, to jeszcze nic nie było widać. No ale poszłyśmy, bo był to nasz ostatni dzień w górach.
Tak jak poprzednio trzeba było trzeba kupić bilety. Kupiłyśmy i poszłyśmy.
Nasze plany były takie, przejść się kawałek doliną i wrócić.
Szłyśmy i szłyśmy. Ta dolina była inna niż pozostałe, bo szło się tak jakby wąwozami, niesamowite widoki. Dolina Białego została tak nazwana nie przez przypadek. Została tak nazwana, gdyż jak się patrzy na strumienie jest takie zjawisko białej wody(spód jest biały)
Szłyśmy już godzinę, kiedy babcia chciała wracać. Od razu się sprzeciwiłyśmy. Chciałyśmy iść dalej, gdyż z Doliny Białego można przejść do Doliny Strążyskiej. Po długich namowach babcia się w końcu zgodziła. No to zaczęłyśmy iść dalej. Im dalej tym ciężej, gdyż droga prowadziła cały czas w górę. Było stromo i ślisko, ale dałyśmy radę. Kiedy weszłyśmy na górę, trzeba było Jeszcze zejść, a droga była węższa, bardziej śliska. Dlatego wszystkie zjeżdżałyśmy w kuckach na butach, aż dojechałyśmy do schroniska. Kiedy je zobaczyłam byłam tak szczęśliwa, że się wzruszyłam. W schronisku zjadłyśmy i zaczęłyśmy wracać.

I tak się skończyły wędrówki po dolinach w tym roku.

J i M C