niedziela, 23 marca 2008

I kto by pomyślał? cz.2

Wewnętrzna kontuzja

Od samego rana mi się nie układa. Ten dzień nie zapowiada się dobrze. Wczoraj przeżyłam szok termiczny, który oczywiście związany jest z Mateuszem, a dziś… Wstałam z łóżka i jak każdego dnia rano, poszłam do łazienki, ale się do niej nie dostałam, bo była tam już mama.
- Mamo wyłaź! Ja też potrzebuję wejść do łazienki! – Krzyknęłam rozdrażniona.
- Nie. Teraz to ja sobie trochę posiedzę i zobaczysz, jak to jest czekać na kogoś pół godziny pod drzwiami! – Usłyszałam.

Sięgnęłam po jogurt… (…) O nie, był przeterminowany!

No ładnie. Mama chce wojny. Poszłam do kuchni, ale byłam tak wkurzona, że nie udało mi się nawet zrobić kanapki. Odpuściłam sobie i sięgnęłam do lodówki po jogurt wieloowocowy. Wypiłam go i niechybnie spojrzałam na opakowanie. O nie. BYŁ PRZETERMINOWANY! Zdawało mi się, że coś jest nie tak, miał taki dziwny posmak i smakował jak stare ziemniaki, ale byłam głodna, więc nie zwracałam na to uwagi. Kurde, już mnie mdli. Mam nadzieję, że nie spędzę całego dnia w łazience, wymiotując. Tego nie życzę nawet najgorszemu wrogowi. Poszłam do swojego pokoju, by się ubrać. Nie zajęło mi to dużo czasu, bo założyłam byle co. Nie zamierzałam nigdzie wychodzić. W ogóle to pomyślałam sobie, że jak rodzice pójdą do pracy, to zaproszę Paulinę do siebie i obejrzymy jakieś romansidło na DVD. Póki co, to poszłam do tej łazienki, z której przed chwilą wyszła mama. Zlitowała się nade mną. Byłam w niej jakieś piętnaście minut. Nowy rekord. Zazwyczaj bywam tam o wiele dłużej. Włączyłam komputer i napisałam Paulinie wiadomość, że chcę, by do mnie przyszła. Ona napisała, że przyniesie jakiś film. Umówiłyśmy się na 16.00. Obecnie była godzina 13.00. Mój tata wstał jakieś pół godziny temu. Poszłam więc do kuchni i usiadłam przy stole, gdzie on już siedział. Mamy nie było, bo wybrała się do kosmetyczki.
- Wiesz Diana, Twoja mama mnie zrujnuje, chodząc ciągle do tej kosmetyczki – powiedział tata z grymasem.
Zaśmiałam się lekko i odpowiedziałam:
- Tato, przecież to tylko kobieta. Trzeba było o tym pomyśleć, zanim wzięliście ślub – zażartowałam.
- Masz rację… Nie przemyślałem tego. Dobrze, że Ty nie chodzisz tak często do kosmetyczki, fryzjera i wszelkich innych specjalistów.
- Tato, poprawka. Do kosmetyczki nigdy nie chodzę! A co do fryzjera, to może czasem. Przecież nieraz trzeba.
- No fakt. Wiesz, w dzisiejszej gazecie nie ma nic ciekawego. Raczej to, co zwykle. Chyba przestanę kupować gazety. Są bezużyteczne, tylko zajmują miejsce w śmietniku. A wiadomości mogę obejrzeć w telewizji.
- Tato, Ty nie masz czasu na telewizję. Wstajesz późno, jesz śniadanie i już musisz iść do pracy, a potem jak przychodzisz, jesteś strasznie zmęczony i nie masz siły na oglądanie telewizji.
- Masz rację. Mam mądrą córkę. No dobra, nie będę Ci tak pochlebiać, bo za bardzo się przyzwyczaisz – powiedział tata z szyderczym uśmiechem.
- Rzeczywiście bardzo śmieszne tato – zakończyłam rozmowę i wyszłam z kuchni.

…i nuciłam sobie pod nosem…

Poszłam do salonu i tylko minęłam mamę, która najwyraźniej szła do taty. Wróciła od „specjalisty”. Usiadłam na sofie i włączyłam telewizor. Wybrałam kanał muzyczny i oglądałam. Przez chwile były naprawdę fajne klipy i nuciłam sobie pod nosem, ale to nie trwało długo, bo późniejsze teledyski nie były interesujące. Co ja na to poradzę, że niektórych wykonawców strasznie nie lubię. Być może dlatego, że zależy im tylko na pieniądzach i sławie, a swoje rodziny zostawiają na pastwę losu. Może i tworzą fajną muzykę, ale mają pusto w głowach.

Pytała, jak bawiłam się na imprezie…

Wyłączyłam pudło zwane telewizorem i poszłam do siebie. Wzięłam swój telefon i zauważyłam, że dostałam wiadomość. Odczytałam. To od Kaśki. Pytała, jak się bawiłam na jej imprezie. Oczywiście napisałam, że dobrze. Nie mogłam napisać prawdy, że byłam przygnębiona, a potem jej chłopak odprowadził mnie do domu, bo byłaby zła i zaczęłaby węszyć. Tego bym nie chciała. Chciałam sprawdzić coś w Internecie, ale się popsuł… O nie. Chyba znowu będę gościć kolejną ekipę naprawczą. Mam bardzo zły humor. Czuję jakbym przeżywała wewnętrzną kontuzję w mózgu. W dodatku mama powiedziała mi, że mam wyjść na dwór z psem sąsiadów, bo oni wyjechali i będą wieczorem. Tego jeszcze brakowało. No, ale cóż, pomyślałam, że może podczas spaceru uporządkuję jakoś myśli.
Nie udało się. Ten pies jest jakiś dziki! Jak spuściłam go ze smyczy to biegał jak oszalały. Raz w jedną stronę, raz w drugą. Jezu, czym oni go karmią?! Nie chcę wiedzieć. Postanowiłam, że będę już wracać. Kiedy byłam już w domu, rodziców już nie było, a na stole w kuchni leżała karteczka zaadresowana do mnie. To rodzice napisali, że wyszli już do pracy i będą jak zwykle wieczorem. Pomyślałam, że poczytam trochę książkę. Poszłam do pokoju i usiłowałam ją znaleźć, ale mi się nie udawało. Kurde, nie wiem, gdzie się zapodziała, szukałam wszędzie! Jak ma mam się nie denerwować, skoro w tym domu nie da się żyć. Miejmy nadzieję, że sytuacja się polepszy, jak przyjdzie Paulina. Powinna być za godzinę.

Mieszka za miastem i ma na imię Agnieszka…

Poszłam do łazienki i ogarnęłam się trochę. Nie było to łatwe, bo moja fryzura przypominała wybuch bomby atomowej w Hiroszimie. Wyprostowałam włosy i zadzwoniłam do swojej kumpeli, która mieszka za miastem i rzadko się z nią spotykam. Ma na imię Agnieszka. Jak zwykle spytałam, jak się trzyma, czy jest zdrowa i przede wszystkim co u niej nowego. Powiedziała, że aktualnie wyjechała do babci, do Gdańska, ale w wakacje przyjedzie do mnie, do Warszawy. Ucieszyłam się, a na dzień dzisiejszy uśmiech na mej twarzy był nie lada osiągnięciem. Rozmawiałam z Agą czterdzieści minut. Tak bywa, gdy ma się darmowe rozmowy do wybranych osób. Co będę sobie żałować.
Przyszła Paulina. Zrobiłam popcorn, który leżał w mojej szafce już dobre dwa tygodnie, ale nie był przeterminowany, sprawdzałam. Kiedy stawiałam gotowy popcorn na stoliku w salonie, zrobiło mi się nie dobrze. To chyba ten poranny jogurt przypomina o swoim istnieniu. Przeprosiłam Paulinę i poprosiłam, by włączyła film, a sama pobiegłam, niczym struś pędziwiatr do łazienki. Zachciało mi się wymiotować. Wiedziałam, że tak będzie. Od dziś zawsze będę patrzeć na każde opakowanie. Jogurtom nie można ufać. Jakoś doprowadziłam się do porządku i opowiedziałam Pauli o tym, co dziś zjadłam. Zaczęła się śmiać. Dla mnie to chyba nie było śmieszne, ale dla niepoznaki też się śmiałam.

…gapiłam się w telewizor z maksymalnie otwartymi oczami.

Zaczęłyśmy oglądać film. Nie znałam tytułu, bo mnie nie obchodził. Zawsze, gdy oglądam film, to skupiam się na jego treści, nie na tytule. Ten romans od razu był wciągający. Jadłam z przyjaciółką popcorn i gapiłam się w telewizor z maksymalnie otwartymi oczami. Jak to w każdej love story, on kocha ją, ale ona go zdradza i on zamierza popełnić samobójstwo, ale ona go przeprasza i są razem szczęśliwi. Podstawowa historia. Na końcu filmu był długi pocałunek, między dziewczyną z biednej rodziny, a bogatym szlachcicem. To o nich był ten film, cudowna para. Niestety dobiegł końca. Była godzina 18.00. Sprzątnęłyśmy razem i usiadłyśmy na sofie. Paulina spojrzała na mnie, a ja od razu wiedziała, że chciała spytać mnie o Mateusza. Od razu postanowiłam odbiec od tematu, bo nie chciałam o nim rozmawiać.
- Wiesz, dziś miałam bardzo zły dzień… Od rana byłam zdenerwowana i nic mi nie wychodziło. Dobrze, że przyszłaś, trochę poprawił mi się humor – podziękowałam przyjaciółce, jednocześnie omijając temat o nazwie „Mateusz”.
- Spoko, nie ma sprawy. Ja dziś rano posprzeczałam się z rodzicami, więc dzień również nie był za dobry. Zawsze możesz na mnie liczyć – powiedziała.

…postanowili, że zabiorą mnie na stok.

Podziękowałam jej za te słowa i zatopiłyśmy się w rozmowie na temat mojego wyjazdu w góry. Rodzice postanowili, że zabiorą mnie na stok. Polemizowałyśmy na ten temat dosyć długo, aż Paulina zorientowała się, że musi już iść. Powiedziała mi tylko, że idzie jutro spotkać się z tym chłopakiem, który na imprezie u Kaśki, poprosił ją do tańca. Randka miała odbyć się o 15.00. Kazałam jej zadzwonić do mnie od razu po spotkaniu. Życzyłam jej powodzenia i za chwilę przyjaciółka zniknęła za drzwiami. Ja sama położyłam się na sofie i moje myśli powędrowały w kierunku Mateusza. Długo o nim myślałam. Nie wiedziałam, kiedy go zobaczę i w ogóle, czy się spotkamy. W głębi serca miałam nadzieję, że on mnie lubi, ale hamował mnie fakt, że on jest chłopakiem Kaśki, a ona nienawidzi, jak odbija jej się facetów. Potem wyobrażałam sobie randkę Pauli z tym chłopakiem. Ma na imię Adrian. Z zamyśleń wyrwał mnie telefon. Dzwoniła do mnie mama i powiedziała, żebym zmyła naczynia, bo będzie za godzinę. Niechętnie się zgodziłam, ale nie miałam nic lepszego do roboty.



Jestem boska.

Szybko pozmywałam i nawet poukładałam na miejsce buty mamy, które nadal leżały na podłodze. Jestem boska. Czasem muszę sobie pochlebić, tak to już jest. Właśnie oglądałam jakiś film akcji w telewizji, gdy do domu weszła mama. Miała dobry humor i chyba nie była bardzo zmęczona. Przygotowała sobie coś do jedzenia i przyłączyła się do mnie. Narzekała, że tata nie wrzuca swoich skarpetek do kosza z brudną bielizną, tylko zostawia je pod łóżkiem. Boże, Ci rodzice to mają problemy. Powiedziałam mamie ironicznie, żeby poważnie porozmawiała z tatą na ten temat, bo tak dłużej nie może być. Ona się tylko zaśmiała i przełączyła na kanał muzyczny. Zawsze tak robi, gdy w dobrym humorze wraca z pracy. Wtedy śpiewa sobie pod nosem. Byłam już trochę śpiąca i powiedziałam mamie, że idę się położyć, a ona stwierdziła, że zaczeka aż tata wróci i porozmawia z nim na temat skarpetek, a jeśli to nie pomoże, to zrobi mu w nocy pranie mózgu. Ależ ona śmieszna. Czasem to aż płakać się chce. Przebrałam się, odwiedziłam łazienkę i poszłam spać. W nocy śniło mi się… a z resztą nieważne. Znów dostanę naganę, że za bardzo się rozmarzam.