niedziela, 23 marca 2008

I kto by pomyślał? cz.2

Wewnętrzna kontuzja

Od samego rana mi się nie układa. Ten dzień nie zapowiada się dobrze. Wczoraj przeżyłam szok termiczny, który oczywiście związany jest z Mateuszem, a dziś… Wstałam z łóżka i jak każdego dnia rano, poszłam do łazienki, ale się do niej nie dostałam, bo była tam już mama.
- Mamo wyłaź! Ja też potrzebuję wejść do łazienki! – Krzyknęłam rozdrażniona.
- Nie. Teraz to ja sobie trochę posiedzę i zobaczysz, jak to jest czekać na kogoś pół godziny pod drzwiami! – Usłyszałam.

Sięgnęłam po jogurt… (…) O nie, był przeterminowany!

No ładnie. Mama chce wojny. Poszłam do kuchni, ale byłam tak wkurzona, że nie udało mi się nawet zrobić kanapki. Odpuściłam sobie i sięgnęłam do lodówki po jogurt wieloowocowy. Wypiłam go i niechybnie spojrzałam na opakowanie. O nie. BYŁ PRZETERMINOWANY! Zdawało mi się, że coś jest nie tak, miał taki dziwny posmak i smakował jak stare ziemniaki, ale byłam głodna, więc nie zwracałam na to uwagi. Kurde, już mnie mdli. Mam nadzieję, że nie spędzę całego dnia w łazience, wymiotując. Tego nie życzę nawet najgorszemu wrogowi. Poszłam do swojego pokoju, by się ubrać. Nie zajęło mi to dużo czasu, bo założyłam byle co. Nie zamierzałam nigdzie wychodzić. W ogóle to pomyślałam sobie, że jak rodzice pójdą do pracy, to zaproszę Paulinę do siebie i obejrzymy jakieś romansidło na DVD. Póki co, to poszłam do tej łazienki, z której przed chwilą wyszła mama. Zlitowała się nade mną. Byłam w niej jakieś piętnaście minut. Nowy rekord. Zazwyczaj bywam tam o wiele dłużej. Włączyłam komputer i napisałam Paulinie wiadomość, że chcę, by do mnie przyszła. Ona napisała, że przyniesie jakiś film. Umówiłyśmy się na 16.00. Obecnie była godzina 13.00. Mój tata wstał jakieś pół godziny temu. Poszłam więc do kuchni i usiadłam przy stole, gdzie on już siedział. Mamy nie było, bo wybrała się do kosmetyczki.
- Wiesz Diana, Twoja mama mnie zrujnuje, chodząc ciągle do tej kosmetyczki – powiedział tata z grymasem.
Zaśmiałam się lekko i odpowiedziałam:
- Tato, przecież to tylko kobieta. Trzeba było o tym pomyśleć, zanim wzięliście ślub – zażartowałam.
- Masz rację… Nie przemyślałem tego. Dobrze, że Ty nie chodzisz tak często do kosmetyczki, fryzjera i wszelkich innych specjalistów.
- Tato, poprawka. Do kosmetyczki nigdy nie chodzę! A co do fryzjera, to może czasem. Przecież nieraz trzeba.
- No fakt. Wiesz, w dzisiejszej gazecie nie ma nic ciekawego. Raczej to, co zwykle. Chyba przestanę kupować gazety. Są bezużyteczne, tylko zajmują miejsce w śmietniku. A wiadomości mogę obejrzeć w telewizji.
- Tato, Ty nie masz czasu na telewizję. Wstajesz późno, jesz śniadanie i już musisz iść do pracy, a potem jak przychodzisz, jesteś strasznie zmęczony i nie masz siły na oglądanie telewizji.
- Masz rację. Mam mądrą córkę. No dobra, nie będę Ci tak pochlebiać, bo za bardzo się przyzwyczaisz – powiedział tata z szyderczym uśmiechem.
- Rzeczywiście bardzo śmieszne tato – zakończyłam rozmowę i wyszłam z kuchni.

…i nuciłam sobie pod nosem…

Poszłam do salonu i tylko minęłam mamę, która najwyraźniej szła do taty. Wróciła od „specjalisty”. Usiadłam na sofie i włączyłam telewizor. Wybrałam kanał muzyczny i oglądałam. Przez chwile były naprawdę fajne klipy i nuciłam sobie pod nosem, ale to nie trwało długo, bo późniejsze teledyski nie były interesujące. Co ja na to poradzę, że niektórych wykonawców strasznie nie lubię. Być może dlatego, że zależy im tylko na pieniądzach i sławie, a swoje rodziny zostawiają na pastwę losu. Może i tworzą fajną muzykę, ale mają pusto w głowach.

Pytała, jak bawiłam się na imprezie…

Wyłączyłam pudło zwane telewizorem i poszłam do siebie. Wzięłam swój telefon i zauważyłam, że dostałam wiadomość. Odczytałam. To od Kaśki. Pytała, jak się bawiłam na jej imprezie. Oczywiście napisałam, że dobrze. Nie mogłam napisać prawdy, że byłam przygnębiona, a potem jej chłopak odprowadził mnie do domu, bo byłaby zła i zaczęłaby węszyć. Tego bym nie chciała. Chciałam sprawdzić coś w Internecie, ale się popsuł… O nie. Chyba znowu będę gościć kolejną ekipę naprawczą. Mam bardzo zły humor. Czuję jakbym przeżywała wewnętrzną kontuzję w mózgu. W dodatku mama powiedziała mi, że mam wyjść na dwór z psem sąsiadów, bo oni wyjechali i będą wieczorem. Tego jeszcze brakowało. No, ale cóż, pomyślałam, że może podczas spaceru uporządkuję jakoś myśli.
Nie udało się. Ten pies jest jakiś dziki! Jak spuściłam go ze smyczy to biegał jak oszalały. Raz w jedną stronę, raz w drugą. Jezu, czym oni go karmią?! Nie chcę wiedzieć. Postanowiłam, że będę już wracać. Kiedy byłam już w domu, rodziców już nie było, a na stole w kuchni leżała karteczka zaadresowana do mnie. To rodzice napisali, że wyszli już do pracy i będą jak zwykle wieczorem. Pomyślałam, że poczytam trochę książkę. Poszłam do pokoju i usiłowałam ją znaleźć, ale mi się nie udawało. Kurde, nie wiem, gdzie się zapodziała, szukałam wszędzie! Jak ma mam się nie denerwować, skoro w tym domu nie da się żyć. Miejmy nadzieję, że sytuacja się polepszy, jak przyjdzie Paulina. Powinna być za godzinę.

Mieszka za miastem i ma na imię Agnieszka…

Poszłam do łazienki i ogarnęłam się trochę. Nie było to łatwe, bo moja fryzura przypominała wybuch bomby atomowej w Hiroszimie. Wyprostowałam włosy i zadzwoniłam do swojej kumpeli, która mieszka za miastem i rzadko się z nią spotykam. Ma na imię Agnieszka. Jak zwykle spytałam, jak się trzyma, czy jest zdrowa i przede wszystkim co u niej nowego. Powiedziała, że aktualnie wyjechała do babci, do Gdańska, ale w wakacje przyjedzie do mnie, do Warszawy. Ucieszyłam się, a na dzień dzisiejszy uśmiech na mej twarzy był nie lada osiągnięciem. Rozmawiałam z Agą czterdzieści minut. Tak bywa, gdy ma się darmowe rozmowy do wybranych osób. Co będę sobie żałować.
Przyszła Paulina. Zrobiłam popcorn, który leżał w mojej szafce już dobre dwa tygodnie, ale nie był przeterminowany, sprawdzałam. Kiedy stawiałam gotowy popcorn na stoliku w salonie, zrobiło mi się nie dobrze. To chyba ten poranny jogurt przypomina o swoim istnieniu. Przeprosiłam Paulinę i poprosiłam, by włączyła film, a sama pobiegłam, niczym struś pędziwiatr do łazienki. Zachciało mi się wymiotować. Wiedziałam, że tak będzie. Od dziś zawsze będę patrzeć na każde opakowanie. Jogurtom nie można ufać. Jakoś doprowadziłam się do porządku i opowiedziałam Pauli o tym, co dziś zjadłam. Zaczęła się śmiać. Dla mnie to chyba nie było śmieszne, ale dla niepoznaki też się śmiałam.

…gapiłam się w telewizor z maksymalnie otwartymi oczami.

Zaczęłyśmy oglądać film. Nie znałam tytułu, bo mnie nie obchodził. Zawsze, gdy oglądam film, to skupiam się na jego treści, nie na tytule. Ten romans od razu był wciągający. Jadłam z przyjaciółką popcorn i gapiłam się w telewizor z maksymalnie otwartymi oczami. Jak to w każdej love story, on kocha ją, ale ona go zdradza i on zamierza popełnić samobójstwo, ale ona go przeprasza i są razem szczęśliwi. Podstawowa historia. Na końcu filmu był długi pocałunek, między dziewczyną z biednej rodziny, a bogatym szlachcicem. To o nich był ten film, cudowna para. Niestety dobiegł końca. Była godzina 18.00. Sprzątnęłyśmy razem i usiadłyśmy na sofie. Paulina spojrzała na mnie, a ja od razu wiedziała, że chciała spytać mnie o Mateusza. Od razu postanowiłam odbiec od tematu, bo nie chciałam o nim rozmawiać.
- Wiesz, dziś miałam bardzo zły dzień… Od rana byłam zdenerwowana i nic mi nie wychodziło. Dobrze, że przyszłaś, trochę poprawił mi się humor – podziękowałam przyjaciółce, jednocześnie omijając temat o nazwie „Mateusz”.
- Spoko, nie ma sprawy. Ja dziś rano posprzeczałam się z rodzicami, więc dzień również nie był za dobry. Zawsze możesz na mnie liczyć – powiedziała.

…postanowili, że zabiorą mnie na stok.

Podziękowałam jej za te słowa i zatopiłyśmy się w rozmowie na temat mojego wyjazdu w góry. Rodzice postanowili, że zabiorą mnie na stok. Polemizowałyśmy na ten temat dosyć długo, aż Paulina zorientowała się, że musi już iść. Powiedziała mi tylko, że idzie jutro spotkać się z tym chłopakiem, który na imprezie u Kaśki, poprosił ją do tańca. Randka miała odbyć się o 15.00. Kazałam jej zadzwonić do mnie od razu po spotkaniu. Życzyłam jej powodzenia i za chwilę przyjaciółka zniknęła za drzwiami. Ja sama położyłam się na sofie i moje myśli powędrowały w kierunku Mateusza. Długo o nim myślałam. Nie wiedziałam, kiedy go zobaczę i w ogóle, czy się spotkamy. W głębi serca miałam nadzieję, że on mnie lubi, ale hamował mnie fakt, że on jest chłopakiem Kaśki, a ona nienawidzi, jak odbija jej się facetów. Potem wyobrażałam sobie randkę Pauli z tym chłopakiem. Ma na imię Adrian. Z zamyśleń wyrwał mnie telefon. Dzwoniła do mnie mama i powiedziała, żebym zmyła naczynia, bo będzie za godzinę. Niechętnie się zgodziłam, ale nie miałam nic lepszego do roboty.



Jestem boska.

Szybko pozmywałam i nawet poukładałam na miejsce buty mamy, które nadal leżały na podłodze. Jestem boska. Czasem muszę sobie pochlebić, tak to już jest. Właśnie oglądałam jakiś film akcji w telewizji, gdy do domu weszła mama. Miała dobry humor i chyba nie była bardzo zmęczona. Przygotowała sobie coś do jedzenia i przyłączyła się do mnie. Narzekała, że tata nie wrzuca swoich skarpetek do kosza z brudną bielizną, tylko zostawia je pod łóżkiem. Boże, Ci rodzice to mają problemy. Powiedziałam mamie ironicznie, żeby poważnie porozmawiała z tatą na ten temat, bo tak dłużej nie może być. Ona się tylko zaśmiała i przełączyła na kanał muzyczny. Zawsze tak robi, gdy w dobrym humorze wraca z pracy. Wtedy śpiewa sobie pod nosem. Byłam już trochę śpiąca i powiedziałam mamie, że idę się położyć, a ona stwierdziła, że zaczeka aż tata wróci i porozmawia z nim na temat skarpetek, a jeśli to nie pomoże, to zrobi mu w nocy pranie mózgu. Ależ ona śmieszna. Czasem to aż płakać się chce. Przebrałam się, odwiedziłam łazienkę i poszłam spać. W nocy śniło mi się… a z resztą nieważne. Znów dostanę naganę, że za bardzo się rozmarzam.

sobota, 22 marca 2008

I kto by pomyślał? cz.1

I kto by pomyślał?

1
Część 1 : Impreza i… chłopak
- Diana, co to ma być? Wyłaź stamtąd! – słyszę jak mama dobija się do
łazienki, w które ja siedzę, no… około pół godziny.
- Moment, poczekaj chwilę! – odpowiedziałam.
- No dobra, ale masz się streszczać.
Normalna, poranna sprzeczka z mamą. Czasem krzyczy do mnie, że się zsika
i mam wychodzić z łazienki. Podstępna kobieta. Któregoś razu nawet powiedziała,
że jak będę siedziała w łazience więcej niż 20 minut, to zmywam po obiedzie.
O nie. Tego to ja nie znoszę. Z resztą, który normalny nastolatek chciałby
zmywać resztki z obiadu… Ohydztwo. Wreszcie wyszłam z pomieszczenia,
w którym tak długo siedziałam i tylko minęłam mamę, która biegła do łazienki
z prędkością światła. Chyba naprawdę miała potrzebę. Idąc do kuchni w celu
zjedzenia czegoś normalnego, potknęłam się o buty, należące do mojej mamy.
Wczoraj późno wróciła z treningu i chyba naprawdę nie chciało jej się układać
butów na półce. Moja rodzicielka jest tancerką. Tańczy do muzyki klasycznej,
jazzowej. Kiedyś chciała, żebym i ja tańczyła, ale stanowczo odmówiłam. Miałam
przy tym spore trudności, bo moja mama była nieugięta. W końcu jednak
mi się udało. Musiała zrozumieć, że nie interesuje mnie taniec. Obecnie
nie trenuję niczego. Czasem zagram w siatkę z dziewczynami, w lecie grywam
2
w badmintona. Takie tam. Wracając do czynności, którą wykonuję, to… smaruję
kanapkę masłem! Wiem, ciekawe. No, udało się, mogę zjeść. W trakcie spożywania
mojego jakże wielkiego posiłku ( ironia oczywiście ) do kuchni weszła moja mama.
Od razu zauważyłam, że jest nie wyspana i nie ma ochoty na żadną rozmowę.
W takim razie nawet nie wydobyłam z siebie słowa. Powiedziałam jej tylko, gdzie
jest mleko bo nie mogła znaleźć. Zjadłam i poszłam się ubrać. Dziś impreza
u Kaśki. Podobno przyprowadzi swojego nowego chłopaka. Chciałabym go poznać.
Mam nadzieję, Ŝe nie będzie taki jak jego poprzednicy.. Na przykład poprzedni
chłopak Kasi hodował motyle.. Przez to był trochę… no… inny. Niby jej
to nie przeszkadzało, ale która czternastolatka chciałaby chodzić z chłopakiem,
którego hobby to hodowanie motyli, a ulubionym zajęciem jest udzielanie
korepetycji z matematyki? Chyba żadna. Dlatego więc mam nadzieję, że teraz
trafiła na kogoś fajnego.
- Mamo, nie mam w co się ubrać na dzisiejszą imprezę! – krzyknęłam
do mamy, gdy zobaczyłam wnętrze swojej szafy.
- Bądź ciszej, bo tatę obudzisz. Później dam Ci trochę pieniędzy to sobie kupisz.
- Dobra, dobra.
No tak, tata jak zwykle śpi. Jest strasznym śpiochem. Potrafi spać do 13.00,
bo do pracy idzie na po południe. Ten to ma dobrze. Ja w roku szkolnym mogę
sobie tylko pomarzyć o tak późnym wstawaniu. Ubrałam się w byle co i włączyłam
komputer. Jest godzina 11.00, więc na gadu – gadu nie będzie chyba dużo osób.
W takim razie wstawiłam nowe zdjęcie na photobloga i napisałam notkę. Zaczęłam
czytać książkę. Nie myślcie sobie, że czytam jakieś „Ogniem i mieczem”,
albo „Krzyżaków”. O nie. Już przez to przechodziłam. W wakacje raczej
zabieram się za książki młodzieżowe. Literatura popularna. Jak jestem
3
w bibliotece, to zawsze patrzę na nowości, no i coś wypożyczam. Tym razem padło
na jakieś zagraniczne love story w typie dla młodzieży.
- Diano, mogłabyś wyrzucić śmieci? Sterczą w przedpokoju od dwóch dni!
- Mamo, nie teraz. Czytam.
- Idę pod prysznic. Jak za 15 minut zobaczę te śmieci w przedpokoju
to Cię zlinczuję!
- No dobra, dobra.
Oj ta mama. Zawsze wie, kiedy się upomnieć o śmieci. Doczytałam rozdział
w książce i poszłam wyrzucić te nieszczęsne odpadki. Po drodze spotkałam tatę,
wychodzącego z sypialni. Miał zalepione oczy i w ogóle jeszcze spał. Gdy wróciłam,
wyglądał już w miarę normalnie, pił kawę i czytał gazetę. Przeszła mi ochota
na czytanie i dosiadłam się do niego, do stołu.
- Co piszą w gazecie? – grzecznie spytałam.
- A nic szczególnego. To, co zwykle. Czyli zamachy, morderstwa i podwyżki opłat.
No i jeszcze nowinki o gwiazdach.
- Rozumiem. Sama nuda. Nie pojmuję, co Ci dziennikarze widzą w tych gwiazdach.
Co mnie obchodzi, że jakiś aktor będzie miał dziecko ze swoją narzeczoną?!
Albo, że kupił nowy dom pod Warszawą?! To beznadziejne.
- Dla Ciebie może tak, ale ludzi to interesuje. Zwróć uwagę na to, ile kobiet
wydaje pieniądze na kolorowe pisemka, w których zazwyczaj jest mówione tylko
o gwiazdach.
- No fakt. Kobiety lubią sobie poczytać takie rzeczy.
- Mówicie coś o kobietach? – wtrąciła mama, wchodząc do kuchni.
- Nic szczególnego. Tylko rozmawialiśmy z Dianą o gazetach i stwierdziliśmy,
że dużo kobiet kupuje kolorowe pisemka.
- Ja nie kupuję. W nich zazwyczaj są tylko gwiazdy, gwiazdy, gwiazdy i od czasu
do czasu jakiś przepis. Dla mnie to czyste marnowanie pieniędzy.
- Masz rację mamo. Pozwólcie teraz, że was opuszczę i pójdę do siebie.
4
- Dobrze, tylko nie przewróć się. Mama nadal nie posprzątała swoich butów.
Wiem, bo sam dziś leżałem przez nie na podłodze. – powiedział tata i zaśmiał się.
- Oj, to chyba nie było przyjemne. Spokojnie tato, dam sobie jakoś radę. –
zakończyłam rozmowę.
Rzeczywiście, doszłam do swojego pokoju w jednym kawałku. Zaczęłam szukać
swojej komórki. Kurde, gdzie ja ją wsadziłam. O, jest. Była pod łóżkiem.
Nie pytajcie jak się tam znalazła, bo sama nie wiem. Od razu zadzwoniłam do Pauli
– mojej najbliższej kumpeli. Spytałam, czy pójdzie ze mną do centrum
handlowego i pomoże mi kupić jakiś ciuch. Okazało się, że ona też nie ma
się w co ubrać i chciała zapytać o to samo mnie. Umówiłyśmy się pod moim blokiem
za pół godziny. Poszłam do łazienki, ogarnęłam się trochę i podeszłam do mamy
z jednym, prostym pytaniem :
- Dasz mi trochę pieniędzy na te ciuchy? – zrobiłam maślane oczy.
- Skoro Ci obiecałam, to Ci dam głuptasie. – mama wyjęła z portfela pieniądze
i mi wręczyła.
Mama powiedziała, że teraz wychodzą razem z tatą i zobaczę ich dopiero
wieczorem, bo potem idą do pracy. Dla mnie bomba. Będę mogła zaprosić
do siebie Paulę i spokojnie wyszykować się na wieczór.
No to pożegnałam się z nimi i wyszłam z domu. Paulina już na mnie czekała.
Przywitałyśmy się i poszłyśmy do tego sklepu, a raczej do paru. Na ogół
nie przepadam za chodzeniem na zakupy, bo nie jestem typową „dziewczynką”.
Kupienie czegoś fajnego nie zajęło nam dużo czasu. Od razu trafiłyśmy na ekstra
ciuchy. Zostało nam trochę pieniędzy i poszłyśmy na pizzę. Siedząc przy stoliku,
jedząc i jednocześnie rozmawiając z Paulą, zobaczyłam takiego boskiego
chłopaka… Był cudny! Wysoki blondyn, dobrze ułożony, nie jakiś mięśniak.
Od razu mi się spodobał. Jednak stwierdziłam, że nie będę miała szans
5
go poderwać, bo jestem w pizzerii pełnej ludzi. Z zamyśleń wyrwała mnie Paulina.
Oczywiście musiałam jej powiedzieć, o kim tak myślałam. Kiedy na niego spojrzała,
od razu stwierdziła, że jest przystojny. On był mój i powiedziałam jej, że ma
się do niego nie zbliżać. Przyjęła tą wiadomość z lekkim grymasem na twarzy.
Zjadłam swoją porcję i dopijałam sok, kiedy on odwrócił się w moją stronę i słodko
uśmiechnął. Skamieniałam. Miał taki cudowny uśmiech… Marzyłam sobie
i marzyłam, aż w końcu musiałam się obudzić. Dostałam od przyjaciółki naganę,
że za bardzo się rozmarzam. Być może to i prawda, ale on jest taki…
- Diana, przestań o nim myśleć! – mówiła do mnie przyjaciółka, w drodze do domu.
- Ej jak mam przestać o nim myśleć, skoro jest taki wyjątkowy i przystojny
i w ogóle.
- Nie znasz go. Na zewnątrz może być śliczny, ale w środku może być arogancki
i chamski.
- No masz rację.
Od tego czasu nawet nie wspomniałam o nim słowem. Właśnie Paulina
do mnie wpadła ze swoimi ubraniami i wspólnie się szykujemy. Impreza
jest o 20.00, a jest 19.00. Ogólnie mamy jeszcze pół godziny, bo do Kaśki mamy
spory kawałek drogi i musimy dojść na czas. Ja muszę już tylko wyprostować
włosy i lekko podmalować. Paula make – up ma już za sobą i musi już tylko założyć
te ekstra ciuchy, które kupiła. Dwadzieścia minut później byłyśmy gotowe.
Usiadłyśmy przy stole w kuchni i rozmawiałyśmy o imprezie i o nowym chłopaku
Kaśki, którego obydwie chciałyśmy poznać. Kiedy spojrzałam na zegarek,
musiałyśmy już wychodzić. No i poszłyśmy. Kiedy byłyśmy pod blokiem, w którym
miała odbyć się impreza, ujrzałam tego samego chłopaka, którego widziałam
w pizzerii… Zastanawiałam się, co on tutaj robi. O rany! On też będzie
6
na tej imprezie! Paulina zauważyła jak wchodzi do mieszkania Kaśki. Zaczęłam
skakać z radości. Być może uda mi się go poderwać!
***
Wszystko na nic. Ten CUDOWNY i PIĘKNY chłopak z pizzerii, to nowy
chłopak Kaśki… Naprawdę trafiła na cudownego kolesia. Ma szczęście. Jestem
teraz trochę podłamana, dobrze, że pociesza mnie Paulina. Bez niej całą imprezę
przesiedziałabym na sofie, gapiąc się w tańczących ludzi. Zaczęłam tańczyć,
a potem pogadałam z kilkoma koleżankami. Nagle podeszła do nas Kaśka ze swoim
nowym chłopakiem… Przedstawiła nam go i zachciało mi się płakać. Miał na imię
Mateusz. Kurde, moje ulubione imię! Teraz na pewno się rozryczę. Odeszłam
od nich, bo nie chciałam dłużej patrzeć na Kaśkę, która zachwycała się swoim
towarzyszem. Razem z przyjaciółką, poszłyśmy się czegoś napić.
Kiedy siedziałyśmy na sofie i piłyśmy sok, ktoś puścił wolną piosenkę, a do Pauli
podszedł nieznajomy chłopak i poprosił do tańca. Mnie też ktoś poprosił,
ale odmówiłam. Co najmniej NIE MIAŁAM OCHOTY z nikim tańczyć, a zwłaszcza
wolnego.
Dalej siedziałam na sofie, zamyślona, aż nagle poczułam, że ktoś przy
mnie siada. Nie uwierzycie, kto to był! Mateusz! Tak mnie zatkało, że aż się
oblałam sokiem, który trzymałam w ręku. On tylko się zaśmiał. Zaczęliśmy
rozmawiać.
- Widzę, że Ty też nie masz ochoty na taniec. – zagaił Mateusz.
7
- Tak wyszło. Bardzo bolą mnie nogi, nabawiłam się kontuzji podczas grania
w badmintona. – skłamałam.
- Aa. Ja nie mam chęci na taniec. Ogólnie mnie to nie interesuje. Też kiedyś
grałem w badmintona, ale miałem bolesną kontuzję i mi zbrzydło.
- Rozumiem. Ja jakoś się na razie trzymam. A gdzie Kasia?
- Tańczy z kolegą. – odpowiedział.
- Nie jesteś zazdrosny? Ja na Twoim miejscu kipiałabym z zazdrości. - zdziwiłam
się.
- Nie jestem zazdrosny. To w końcu tylko taniec. A poza tym ciągle ich obserwuję
i wiem, co robią.
- No spoko. Jeszcze nie spotkałam chłopaka, który pozwoliłby swojej dziewczynie
zatańczyć z innym. – posłałam mu uśmiech.
On odwzajemnił go i powiedział :
- Wydajesz się być miła.
Poszedł, bo piosenka się skończyła. Kurde, on powiedział, że jestem miła.
ON TO POWIEDZIAŁ. Chyba się zaczerwieniłam. Zawołałam Paulinę
i powiedziałam jej o tym, co się działo. Ona się tylko uśmiechnęła. Impreza
dobiegła końca. Kiedy wracałyśmy do domów, spotkałyśmy Mateusza,
który okazało się, że idzie w tą samą stronę.
- Hej dziewczyny, tak się składa, że idę w tę samą stronę. Mogę pójść z wami?
- Jasne.
Szliśmy w ciszy, a ja wewnętrznie się cieszyłam. Byłam strasznie szczęśliwa.
Chciałam zwrócić jakoś jego uwagę, ale pomyślałam, że nie mogę, bo to chłopak
Kaśki. Nie mogłabym jej go odbić. Poza tym ona jest sto razy ładniejsza
i nie miałabym szans. Kurde, znowu narzekam na swój wygląd. Zbliża się strefa
cienia. Paulina od nas odeszła, bo odprowadziliśmy ją pod dom. Mateusz
zaproponował, że mnie odprowadzi! Oczywiście, że się zgodziłam, ale potem
zaczęłam żałować. Jakby Kaśka się dowiedziała…
8
-… ale się nie dowie. – dokończył Mateusz.
- No dobrze, skoro tak uważasz. To chodźmy, bo trochę zimno się zrobiło.
- Chcesz moją bluzę? – zapytał.
- Nie, jakoś sobie poradzę. – odpowiedziałam.
Byłam zachwycona! Strasznie przystojny chłopak się do mnie uśmiechnął,
potem ze mną rozmawiał, powiedział, że jestem miła, odprowadził mnie do domu
i jeszcze chciał dać mi bluzę! Aktualnie jestem najszczęśliwszą czternastoletnią
imprezowiczką na świecie! Podziękowałam mu za wszystko i weszłam do domu.
Byłam strasznie zmęczona, ale zarazem szczęśliwa. Od razu poszłam spać.
Izis