wtorek, 1 stycznia 2008

Wszystko zaczęło się od kompotu...

Od tego czasu już nigdy nie było mi zimno, bo on zawsze był przy mnie i mówi, że już na zawsze będzie. Jesteśmy parą już kilka miesięcy. Znalazłam swoją miłość, a spotkałam ją właśnie w szkole…

To spotkało właśnie mnie. Piętnastoletnią blondynkę mieszkającą na obrzeżach miasta. Nigdy nie marzyłam o księciu z bajki, ponieważ wiedziałam, że go nie znajdę. Z resztą takie bajeczki są dla dzieci, a mnie nie można już nazwać dzieckiem. Mam już te swoje piętnaście lat. Jak co dzień, poszłam do szkoły. Rano było bardzo pogodnie. Promienie słońca przenikały przez gałęzie drzew rosnących przy ulicy, co sprawiało świetne wrażenie. Liście kolejno spadały z drzew. Nie dziwne, w końcu jest październik. Jesień. Swoją drogą nigdy nie przepadałam za tą porą roku, bo zawsze padał deszcz. Jednak dziś tak nie było. Przyszłam do szkoły z uśmiechem na ustach. Nie uważacie, że to dziwne? W dodatku był poniedziałek. Normalnie to byłabym w dołku i zapewne robiłabym wszystkim łaskę, że żyje. Nie dzisiaj. Pierwszą lekcją, jaka mnie czekała, była matematyka. Zadzwonił dzwonek. Razem z klasą weszłam do sali, której ściany były obwieszone tablicami matematycznymi, zawierającymi różne wzory i twierdzenia. Przyznam, że matma to mój największy wróg. Modliłam się, żeby matematyczka nie wzięła mnie do tablicy. Cóż, jest nadzwyczaj surowa. Zauważyłam, że dziś była w zupełnie innym humorze. Była rozpromieniona i z uśmiechem spoglądała na wszystkich, którzy w skupieniu siedzieli w ławkach. Nie wzięła nikogo do tablicy. Ludzie nie wiedzieli, o co chodzi. Spodobała im się jednak taka postać rzeczy. Dzwonek na przerwę. Jako pracę domową mieliśmy tylko dwa zadania. Porównując te dwa zadania do poprzedniej pracy domowej, to bardzo mało. Następna biologia. Zeszłam na dół po schodach, by dotrzeć do odpowiedniej klasy.

Ujrzała dziewczyna blondyna i oszalała…

Tam zobaczyłam chłopaka, który nadzwyczaj silnie przykuł mój wzrok. Wtedy nie sądziłam, że się zakocham. Patrzyłam na niego z zaciekawieniem, jak siedział na parapecie pod oknem i odrabiał pracę domową, której nie zrobił w domu. Może sceneria nie była zbyt romantyczna, ale cóż, w końcu to szkoła. Usiadłam z koleżankami na ławce, nie spuszczając z niego wzroku. Był to dość wysoki blondyn. W przybliżeniu miał jakieś 175 cm wzrostu. Niewiele wyższy ode mnie. Twarz miał bardzo pogodną. Delikatne rysy twarzy. Uroda może trochę dziewczęca, jednak patrząc na niego dostrzegałam męskość. Oczy miał zielone. Normalnej budowy ciała. Włosy opadały mu delikatnie na ramiona, mimo tego nie był długowłosy. Niedobrze mi się robi na widok rockmanów z długimi do pasa włosami. Fuj, to jest dopiero ohydne(nie ubliżając). W końcu tajemniczy blondyn skończył odrabiać swoją pracę domową i swój wzrok przeniósł na inny punkt docelowy, mianowicie na mnie. Momentalnie spuściłam wzrok, a on tylko się uśmiechnął. Widać było, że wcześniej czuł mój wzrok na sobie. Podszedł do niego kolega, a on delikatnie zszedł z parapetu, witając się z nim. Porozmawiali chwilę i nagle tamten chłopak powiedział do niego : „ Na razie Piotrek!”. Wiem już jak ma na imię. Piotrek. Nieźle, nieźle.

… potem musiała sprzątać królikowi …

Byłam tak roztargniona, że nie usłyszałam dzwonka na lekcję i dostałam naganę od nauczycielki. Za karę musiałam iść na zaplecze i sprzątać w klatce królika. No super. Lekcja przebiegła w spokoju, ale moje myśli były nadzwyczaj rozbiegane. Była przerwa. Chciałam wyjść niezauważona na korytarz, jednak zostałam zatrzymana. Musiałam sprzątnąć temu królikowi. Uwinęłam się z tym dość szybko, bowiem kiedyś sama miałam królika i wiedziałam, co robić. Pomknęłam czym prędzej pod kolejną klasę. Teraz miałam polski. Okazało się, że na tej lekcji miałam apel na sali gimnastycznej. Po dzwonku nauczyciele zebrali wszystkie klasy i zabrali na miejsce apelu. Tam stała już dyrektorka i całe grono pedagogiczne. Ustawiliśmy się w rządki i usiedliśmy na podłodze. Spojrzałam w lewo i przez chwilę nie dowierzałam. Siedziałam obok niego! On był wyraźnie zadowolony, bo uśmiechał się do mnie. A ja? Byłam w siódmym niebie, co tu dużo mówić. Poczułam, że się czerwienię. Popatrzyłam w stronę dyrektorki. Ona mówiła coś, jakieś sprawy organizacyjne, ale ja nie słuchałam. Byłam zamroczona, ale to było intrygujące uczucie. Chciałam się na niego spojrzeć, ale miałam taką małą blokadę i nie mogłam. Sama nie wiem, jak to ująć. Dwadzieścia minut apelu bardzo wolno mijało. Kiedy to wszystko dobiegło końca, wróciliśmy do klasy. Napisaliśmy jeszcze kartkówkę z polskiego i wyszliśmy z sali na przerwę. Poszłam w kierunku stołówki. Zawsze po trzeciej lekcji chodzę na obiad.

…weszłam w wąski korytarz, kiedy nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę.
Zeszłam już na parter i weszłam w wąski korytarz, kiedy nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę. Odruchowo się odwróciłam i zobaczyłam stojącego przede mną chłopaka, który patrzył się na mnie swymi dużymi oczami. Minęła dobra chwila, kiedy zorientowałam się, że to Piotrek. Dopiero wtedy po moim ciele przeszedł dreszcz. Zatkało mnie. On wreszcie powiedział :
- Hej… Powiem od razu, spodobałaś mi się. Zauważyłem, że jesteś nieśmiała, więc postanowiłem sam do Ciebie zagadać. Jestem Piotrek, a Ty? Jak masz na imię?
Teraz to w ogóle oniemiałam. Nie byłam w stanie wydobyć z siebie jakiegokolwiek dźwięku. W końcu odpowiedziałam łamiącym głosem :
- Diana…
Uciekłam. Nawet nie wiem, czy słyszał, jak się przedstawiłam. Po prostu zwiałam. Udałam się w kierunku stołówki. Miałam przyśpieszony oddech. Nie byłam w najlepszym stanie, ale nawet nie wiecie jak się cieszyłam! Komuś się podobam i to z wzajemnością. Świetnie! Tylko wątpię, czy sobie z tym sama poradzę. Poszłam po obiad. Szybko zjadłam i chciałam iść pod salę. Nie miałam zamiaru go spotkać, ponieważ pomyślałam, że nie dałabym rady spojrzeć mu w oczy. Dotarłam pod salę
informatyczną. Miałam jeszcze dwie lekcje tego przedmiotu i kończyłam szkołę na dziś. Obyło się bez rewelacji. Spokojnie. Dobrze napisałam sprawdzian i nie spotkałam Piotrka. Ten fakt budził we mnie mieszanie uczucia, bo chciałam, a zarazem strasznie tego unikałam.
Koniec lekcji. Poszłam do szatni, by się ubrać i wreszcie wyjść ze szkoły. Udało się. Wyszłam. Pożegnałam się z koleżankami i udałam się w kierunku przystanku autobusowego. Tam o mało nie dostałam zawału. Na MOIM przystanku autobusowym stał, nie kto inny, tylko PIOTREK. Od razu mnie zauważył. Chciał do mnie podejść, ale miałam szczęście, bo przyjechał mój autobus. Czyli można powiedzieć, że znowu zgrabnie uciekłam. Czy ja unikam szczęścia? Niektórzy mi to mówią. Sama nie wiem. Po prostu podczas takich sytuacji jak ta nie widzę innego rozwiązania, oprócz ucieczki. Nie chcę o tym myśleć. Wracam do domu…
Mój pies rzuca mi się na szyję. Wychodzę z nim na spacer i spokojnie staram się wszystko przemyśleć. Nie dochodzę do żadnego wniosku. Reszta dnia mija mi jak zawsze. Odrabianie lekcji, obowiązki i ogólnie to, co zwykle. Wtedy nie sądziłam, że jutro ten stan się zmieni…

Znowu szkoła. Stoję i marznę na przystanku autobusowym…

Znowu szkoła. Stoję i marznę na przystanku autobusowym, marząc o byciu już w szkole, w której jest ogrzewanie. Jest! Mój środek transportu dotarł na miejsce. Za jakieś 15 minut będę na miejscu. Jestem. Zaczynają się lekcję. Zmieniam obuwie i idę pod klasę. Witam się z koleżankami. Nie zauważam jego. Może to i dobrze, bo chyba nie mam zamiaru dostać szoku termicznego na jego widok, z samego rana. To mogłoby źle się skończyć. Trzy lekcje mijają jak zwykle. Bez żadnych ocen, pytania i w ogóle. Jak już wcześniej wspomniałam, zawsze po trzeciej lekcji chodzę na obiady, dziś było identycznie. Zeszłam na dół i poszłam na stołówkę. Wchodząc do pomieszczenia, przed którym widniał wielki napis „STOŁÓWKA”, zobaczyłam masę osób siedzących już przy stołach. Wodziłam wzrokiem poszukując wolnego miejsca. Znalazłam jedno, koło jakiegoś chłopaka. Spojrzałam na niego i szybko zmieniłam zdanie. To był on. No pięknie, nie sądziłam, że on też chodzi na obiady. Teraz to mam dwa wyjścia. Wypisać się, lub po prostu zaakceptować to wszystko. Czyżbym wybrała pierwszą opcję? Nie wiem, ale jak na razie to chyba raczej tak…Szybko znalazłam jakieś inne miejsce, obok pewnej dziewczyny. Zjadłam spokojnie. Piotrek zauważył mnie, kiedy kończyłam już spożywać swój posiłek.. Zachciało mi się pić, więc poszłam po kompot. Wzięłam szklankę z napojem i chciałam pójść na swoje miejsce. Nagle poczułam, że kogoś oblewam. No pięknie! Wylałam na niego kompot… Co za gapa ze mnie!

…wylałam na niego kompot… Co za gapa ze mnie!

Nawet nie wiecie, jaka byłam zmieszana. On tylko się śmiał i spoglądał na mnie ciepłym wzrokiem, a ja powiedziałam tylko krótkie : „przepraszam”. Uciekłam. On próbował mnie zatrzymać, ale ja szybko wybiegłam ze stołówki. Usłyszałam tylko, jak mnie woła… Odbyłam resztę moich lekcji i poszłam do domu. Myślałam o dzisiejszym zajściu przez cały czas. Podczas spaceru z psem dostrzegłam jakąś sylwetkę człowieka, który szedł w moją stronę. Miałam w ręku książki, ponieważ właśnie wracałam z biblioteki i w między czasie spacerowałam z pupilem. Nagle mój pies gwałtownie pociągnął za smycz, a ja upuściłam wszystkie książki. Ktoś do mnie podbiegł, gdy zbierałam je z chodnika. To był Piotrek… Powiedział tylko : „ Poczekaj, pomogę Ci”, a ja onieśmielona wpatrywałam się w niego. Kiedy zebrał już moje książki, ja jak zwykle nie wiedziałam co powiedzieć. Podziękowałam łamliwym głosem i wyminęłam go. Tak po prostu. Przyśpieszyłam kroku. Czułam, że on idzie za mną, więc starałam się iść szybciej, ale było mi ciężko, bo miałam jeszcze psa na smyczy.

Dogonił mnie, złapał za ręce…

Dogonił mnie, złapał za ręce i obrócił do siebie. Pocałował mnie. Ugięły mi się nogi. Jak on to ujął musiał zastosować wobec mnie „inne środki”. Mimo wszystko spodobało mi się to. Byłam zawstydzona i strasznie szczęśliwa. Spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział :
- Czemu mi uciekasz? Podobasz mi się. Mimo tego, że nie rozmawiam z Tobą, bo ciągle zwiewasz to bardzo Cię lubię, a może nawet coś więcej. Nie wiem, czy wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia, ale ja owszem. Coś do Ciebie czuję i mam dość tego, że ciągle muszę Cię łapać, a Ty i tak zawsze znajdziesz sposób, żeby mi uciec. Czemu to robisz?
Chyba przemówił mi do rozumu, bo zaczęłam się zastanawiać. Właśnie. Czemu? Nie wiem, czy potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie. Jednak postanowiłam wziąć się w garść. Powiedziałam :
- Posłuchaj… Ja jestem bardzo nieśmiała. Kiedy pierwszy raz Cię zobaczyłam od razu mi się spodobałeś. Nie wiem, czy się zakochałam, naprawdę nie wiem. Nie umiem Ci okazać tego, że zwróciłeś moją uwagę. Taka już jestem. Moim jedynym sposobem jest ucieczka. Przepraszam za wszystko. Naprawdę przepraszam.
Sama nie wiedziałam, że to powiedziałam. Mówiłam do niego patrząc mu głęboko w oczy. Ja chyba oszalałam. On puścił mnie z mocnego uścisku i uśmiechnął się delikatnie. W jego twarzy można było dostrzec zadowolenie. Zauważyłam też, że coś knuje.
Powiedziałam do niego :
- No i chciałam jeszcze przeprosić za ten kompot. Naprawdę nie chciałam, gapa ze mnie!

…jeśli zgodzisz się zaprosić do kina…

- Właśnie o tym pomyślałem. Będziemy kwita, jeśli zgodzisz się zaprosić do kina.
Uśmiechnęłam się. Nie wiem czemu, ale nagle moja nieśmiałość całkiem zniknęła. Naprawdę chciałam iść Piotrkiem do tego kina, więc niewiele myśląc zgodziłam się.
- No to jesteśmy umówieni. Spotkamy się za godzinę, a Ty tymczasem idź do domu, zostaw książki, psa no i migiem na spotkanie.
- Teraz?! Myślałam, że chcesz się ze mną spotkać w innym terminie. Nie dam rady dzisiaj! – odpowiedziałam.
- Dasz radę. Naukę zostaw na później. Jesteś mi coś winna moja droga. - spojrzał na mnie tym swoim wzrokiem i uśmiechnął się.
Nie mogłam odmówić. Pożegnałam się z nim i poszłam do domu. Zostawiam psa, wyszykowałam się i udałam się na umówione miejsce. On już czekał. W ręku miał kilka czerwonych róż. Podeszłam do niego, a on wręczył mi je. W środku była karteczka. Przeczytałam ją. Było tam napisane : „ Dla najpiękniejszej dziewczyny pod słońcem”. Czy to nie wspaniałe? Podziękowałam mu i z uśmiechem udaliśmy się do kina. Zawiał dość zimny wiatr i on widząc to, że trzęsę się z zimna, oddał mi swoją kurtkę…
Od tego czasu już nigdy nie było mi zimno, bo on zawsze był przy mnie i mówi, że już na zawsze będzie. Jesteśmy parą już kilka miesięcy. Znalazłam swoją miłość, a spotkałam ją właśnie w szkole. Uważam więc, że w szkole jak najbardziej można znaleźć swoją drugą połówkę. Przynajmniej ja to wiem. Co do filmu… Był świetny! Szczerze mówiąc, to nie skupiałam się na nim, tylko na osobie, z którą tam byłam. Pamiętajcie : „Nie ważne gdzie, ważne z kim…”. Oto moja historia.



Wszystkich uzdolnionych literacko i z wyobraźnią zachęcamy do pisania tekstów do kącika literackiego. Prace prosimy zgłaszać do redakcji Gazety Szkolnej.